To pytanie pada od uczestników podczas każdego spotkania autorskiego. Czasem zadają je dzieci a czasem osoby dorosłe, które dzieciom towarzyszą. Zwykle odpowiadam krótko, jednym zdaniem. Tu mam dużo miejsca i nieograniczony czas, więc zacznę  od początku.

Kiedyś byłam dzieckiem

Zawsze lubiłam czytać książki i pisać. Potrafiłam czytać mając pięć lat, a swoje pierwsze opowiadanie napisałam mając lat siedem. Pamiętam, że było o krasnoludkach, które żyją w małej miejscowości i przychodzą do domów gdy mieszkańcy z nich wychodzą  Bardzo żałuję, że nie zostało zachowane. W pewnym momencie pochłonęły mnie opowieści detektywistyczne. Czytałam je po nocach, a dni spędzałam na tworzeniu historii z dreszczykiem. Pisałam opowiadania, dziecięce wierszyki i zawsze traktowałam to jako najlepszą formę spędzania wolnego czasu. Tak mijały lata.

Studiowałam

Byłam na pierwszym roku studiów polonistyki, kiedy zaczęłam czytać dużo czasopism typu Sekrety serca, Cienie i blaski. Dojeżdżałam na uczelnie pociągami i te opowieści pisane przez życie umilały mi czas podróży. Nie były to prestiżowe tytuły, a wręcz uważane za żenujące. Wiele osób kpiło z nich, dlatego też szybko chowałam je do torby, gdy ktoś znajomy pojawiał się na horyzoncie.
Na ostatniej stronie niektórych tych czasopism często ogłaszano konkursy:
„ Napisz do nas i  zgarnij 250 zł”.
Kusiło mnie, by napisać ale zawsze coś odwodziło mnie od tego zamiaru. Najczęściej był to brak wiary we własny możliwości. W końcu jednak napisałam i wygrałam te dwieście pięćdziesiąt złotych. Podekscytowana usiadłam do komputera i napisałam kilkanaście opowiadań, które rozesłałam gdzie tylko mogłam. Czekałam na telefon z informacją „gratuluję, pani opowiadanie ukaże się w naszym piśmie”, ale niestety zapadła cisza. Karciłam siebie w myślach, za to że tak łatwo dałam się ponieść emocją i uwierzyć, że ktoś będzie chciał czytać co piszę. Po ośmiu miesiącach telefon zadzwonił.
– Dzień dobry. Dzwonie w sprawie opowiadań, które otrzymaliśmy. Czy rozmawiam z panią Marleną?
– Tak –  nie mogłam ukryć nadziei w głosie.
– Chciałabym poinformować panią, że niestety żadne z pani opowiadań nie może być zamieszczone w naszych pismach.
– Trudno, dziękuję za informację – odparłam zawiedziona.
– Nie może być zamieszczone ponieważ konkursowe opowiadania muszą być naprawdę historiami prosto z życia osoby piszącej, jedna osoba nie może wciąż wygrywać. Trudno mi uwierzyć, ze pani jedna to wszystko przeżyła. Jeśli tak to szczerze współczuję. Mam jednak dla pani propozycję.  Czy chciałaby pani podjąć z nami współpracę, polegająca na pisaniu opowiadań do naszych pism? My będziemy podawać pani tematy, a pani będzie dla nas pisała. Co pani na to?

Oczywiście zgodziłam się i przez kilka lat współpracowałam z wydawcą pism, które tak chętnie czytałam. Okazało się, że opowiadania, które wysłałam do wielu pism i tak należały do jednego wydawcy, więc trafiały w jedno miejsce. Aż do tej pory mi wstyd, że tak ich wtedy zasypałam swoją twórczością ale dzięki temu działaniu odniosłam wiele pożytku. Było warto.
Nikomu oprócz najbliższej rodziny nie mówiłam o tym, że moje opowiadania ukazują się w pismach ogólnodostępnych. Obawiałam się nieprzychylnych komentarzy.

Pracowałam w biurze podróży

Po studiach rozpoczęłam pracę w biurze podróży. Kto w tej branży pracował ten wie, że klientów jest albo za dużo albo za mało. Były więc miesiące, w których potwornie nudziłam się w tej pracy.  Patrzyłam na mapę świata, która była tapetą na całą ścianę i nagle przyszła mi do głowy dziecięca postać, która zwiedzałaby świat. Niespodziewanie postać ta przybrała imię Maks i tak zaczęłam pisać swoją pierwszą książkę.

Mieszkałam na Majorce

Do wyżej wspomnianych pism pisałam jeszcze wtedy gdy zamieszkałam na hiszpańskiej wyspie, Majorka.
Zmienił się jednak wydawca a tym samym wszystko. Otrzymywałam coraz mniej zleceń, coraz mnie płatnych. Mój dobry czas w tym temacie  dobiegał końca.
Na Majorce chwytałam się różnych prac (więcej o tym w zakładce o mnie), ale wciąż chciałam publikować to, co piszę. Szukałam do tego okazji i możliwości. Kto szuka ten znajdzie, więc i ja znalazłam a raczej poznałam redaktor naczelną polskiej gazety wydawanej na Majorce. Nasze pierwsze spotkanie nie należało do udanych, obie nawzajem uznałyśmy, że jesteśmy jakieś dziwne. Po pewnym czasie nie tylko ze sobą pracowałyśmy ale też zaprzyjaźniłyśmy się.  To właśnie miedzy innymi przez moją szefową z Ekspresu Polskiego tak trudno było mi pożegnać się z Majorką.
W Ekspresie polskim ukazywały się fragmenty Wyprawy na maksa, a także inne moje teksty.

Wydałam swoją pierwszą książkę

Po powrocie do Polski znów zaczęłam pracę w biurze podróży, wciąż jednak ciągnęło mnie w stronę pisania. Zdecydowałam się na wydanie mojej pierwszej książki, później kolejnej i mam nadzieję, że jeszcze wiele przede mną. Pracuję nad tym. 😊

Dlaczego zaczęłam pisać książki?

Myślę, że na każdym etapie życia podświadomie szłam za pasją. Chciałam wykorzystywać swoją najmocniejszą stronę, w której czułam się najlepiej. Rozwijać hobby i połączyć  je z pracą.
Podświadomie, ponieważ przez te wszystkie lata w moim życiu nie trafił się nikt kto pokierowałby mną. Nie poznałam nikogo kto pomógłby mi pisać lepiej ani nikogo kto podpowiedziałby mi, co mogę zrobić żeby swoją umiejętność zamienić w sposób na życie.
Dlatego teraz ja podczas warsztatów literackich i motywacyjnych chcę wpływać na losy młodych ludzi, którzy mają wielkie zdolności, talenty ale często ich sobie nie uświadamiają albo uświadamiają ale nie wiedzą co z nimi robić. Prowadzę projekt MASZ TALENT.
Program ten polega na wyłanianiu z grupy osób utalentowanych literacko, plastycznie i nie tylko oraz staranie się o rozwój prezentowanego przez uczestnika talentu.
W wyniku tego, talent uczestnika zostaje zaprezentowany szerszej publiczności. Teksty pojawiają się w czasopismach, stronach internetowych a ilustracje np. w moich książkach. To daje możliwość uczestnikom szybkiego startu i wczesnego osiągnięcia profitów dzięki korzystaniu ze swoich umiejętności ale UWAGA!
Talent, pewne zdolności, umiejętności do wykonywania różnych czynności ma każdy, bez wyjątku. Kwestia tylko, czy je odkrył, czy potrafi wykorzystać czy zwyczajnie marnuje. Wyłaniane są osoby, które dzięki prowadzonym warsztatom literackim otwierają się na tyle, by o sobie powiedzieć w trakcie lub po warsztatach. Podchodząc do mnie, kontaktując się przez Facebook, e-mail, telefon jednak warsztaty mają również na celu to żeby uczestnicy zastanowili się nas sobą. Nad tym w czym są dobrzy, uświadomili sobie swoje najmocniejsze strony i  wpadli na pomysł, co od siebie mogą zaoferować światu. Już dziś, teraz. To pierwszy krok do sukcesu!